O wojnie, dziewczynach i Bogu piechurów rozmowy
(Turcja, wrzesień 2022)

Spotkanie 2: Bachtiar

 

Bachtiar jest pochodzącym z Kirgistanu Ujgurem. Odpoczywał przy stoliku w wiosce Belören, do której w pocie czoła wspinałem się po spotkaniu z Maksem. Na mój widok uśmiechnął się i zaprosił do stolika.

 

- Gawarisz pa russkij? - pyta.

 

Odparłem, że coś tam gadam, ale on dopytał:

 

- Do you prefer English or Russian?

 

Tu zupełnie szczerze odpowiedziałem, że wolę angielski, bo po prostu lepiej się nim posługuję. Więc tak już zostało.

 

Bachtiar po angielsku mówi doskonale, bo mieszkał w Stanach Zjednoczonych, a poza tym jest web developerem, więc to też niejako wymusza znajomość mowy Szekspira. W Turcji jest już piąty raz, ale na długodystansowej wyprawie po raz pierwszy w ogóle. Stąd też zadaje mi mnóstwo pytań o ciuchy, ekwipunek i takie tam. Ale też rozmawiamy na tematy bardziej związane z samą filozofią czy też stylem życia, jakie wiążą się z trekkingiem.

 

- Masz żonę czy dziewczynę? - pyta.

- A gdzie tam!

- Ja też nie - z uśmiechem komunikuje Bachtiar. - Trekking i stały związek chyba wzajemnie się wykluczają - dodaje.

 

Mówi, że czasami ma problem ze znalezieniem motywacji do marszu kolejnego dnia. Zwłaszcza, gdy cały obolały odpoczywa w jakimś uroczym miasteczku i zwyczajnie mu się nie chce. Ale ostatecznie rusza na kolejny etap i cieszy się wędrówką. Bo tu każdy dzień to nowa przygoda, czy też jak mawia Bachtiar - dar od Boga.

 

Poniekąd go rozumiem, bo choć dla mnie ta trasa jest mega przyjemna i lekka, a ponadto oferuje znakomite zróżnicowanie przeplatając góry z morzem, to znam dokładnie uczucie, które opisał. Zresztą między innymi dlatego znalazłem się tutaj, zamiast kontynuować marsz na północy, gdzie właśnie zabrakło mi motywacji by przez kolejne dwa miesiące iść przez zaludnione Góry Pontyjskie.

 

Życie napisało dziś jednak kolejny rozdział historii spotkania z Bachtiarem, gdy ten krzyknął do mnie na placu w Finike. Podszedłem. Mówi, że ostatnie 6 km podjechał na stopa, a dzisiejszy, dość nudny odcinek (20 km wzdłuż plaży) zamierza pokonać busem. Taką opcję sugeruje zresztą sama Kate Clow w swojej książce.

 

- Ja tam idę, nie zamierzam oszukiwać - mówię.

- Myślisz, że to oszustwo?

- Nie no, to przede wszystkim jest twoja wyprawa i to ty ustalasz sobie zasady. Albo nie, jak wolisz. To jest właśnie piękne w trekkingu. Możemy iść tę samą trasę, ale każdy robi to po swojemu. Ja chcę przejść całość na nogach - od Fethiye do Antalii. Nawet tę szosę wzdłuż plaży dzisiaj.

- Będzie nudno.

- Nie pierwszy raz! - dodaję z uśmiechem.

 

Później rozmowa znów schodzi na tematy natury bardziej filozoficzno-religijnej. Bachtiar mówi:

 

- Wydaje mi się, że piechurzy często emanują nadmierną pewnością siebie. Wierzą bezgranicznie w potęgę swojego ciała. Nie wiem jaki masz stosunek do Boga, ale ja uważam, że to przede wszystkim on rozdaje karty. Dlatego mi radość sprawia już sam fakt, że wstaję rano, mam dwie sprawne nogi i mogę znów iść w trasę. I dziękuję mu za to.

 

Tak, sam wielokrotnie czułem obecność czegoś, kogoś na wyprawach. Niektórymi z tych historii zdarzało mi się czasem podzielić, ale zasadniczo są to dość osobiste doświadczenia i trudno nawet oddać ich klimat w opowieściach. Zresztą mój rozmówca tego nie oczekuje, zwłaszcza, że po chwili znów wraca do rozpoczętej w sobotę rozmowy o dziewczynach.

 

- Pewnie jak tak schodzimy do miasta cali spoceni, brudni i śmierdzący to nie jesteśmy szczególnie atrakcyjni - mówi Bachtiar, rozbawiając mnie przy tym.

- Celna uwaga, choć wydaje mi się, że tu może chodzić o taki bardziej ogólny sens. Dziewczyny po prostu szukają stabilności, a my raczej nie jesteśmy jej definicją.

- Haha, jesteśmy jej całkowitym przeciwieństwem!

 

Przychodzi czas się pożegnać. Bachtiar idzie łapać autobus, ale jest przekonany, że jeszcze się spotkamy na tym szlaku, bo ja chodzę szybciej od niego. Na wszelki wypadek daje mi jednak swoją amerykańską wizytówkę z numerem telefonu.

Sobota była dniem ciekawych spotkań. Czyli coś jak u normalnych ludzi...

 

Spotkanie 1: Maksym

 

Z Maksem mijaliśmy się, gdy ja akurat rozpoczynałem żmudne podejście z leżącego nad morzem Demre pod masyw, którego wysokość przelotowa wynosiła 1600-1800 m n.p.m. Trasa Demre-Finike trwa 2-3 dni i wiedzie przez górskie pustkowia okraszone ruinami dawnych świątyń chrześcijańskich. Z praktycznego punktu widzenia interesował mnie jednak przede wszystkim jeden aspekt - woda. Choć rzadko kiedy pierwszy zagaduję mijanych piechurów, tu mam konkretną informację do zdobycia, więc właśnie o wodę pytam. Gdy chłopak mówi, że jest Ukraińcem z Nikołajewa, z rozpędu oraz przyzwyczajenia chcę przejść na rosyjski, ale w porę się powstrzymuję. Wiem, że obecnie Ukraińcy raczej starają się ograniczać ten nałóg, a ja nie zamierzam im w tym przeszkadzać. Sprawa języka rozwiązuje się jednak w mig, gdy z kolei to ja mówię, skąd jestem, a Maks z radością oznajmia, już po polsku, że mieszka i pracuje w Polsce od 2015 roku. Jest alpinistą przemysłowym, co dla mnie brzmi fascynująco, gdyż to przecież właśnie w ten sposób zarabiali na kolejne ekspedycje nasi legendarni himalaiści - Kukuczka, Rutkiewicz, Wielicki, Kurtyka i inni.

 

Maks przez tych kilka lat zwiedził już kawał naszego kraju. Pracował w Warszawie, Szczecinie, Opolu, Włocławku - to tak tylko na szybko wyliczając. Obecnie zaś przenosi się do Legnicy.

 

Rozmowa musi w końcu zejść na temat wojny, Rosji i jej odwiecznej potrzeby wyzwalania krajów, które o wyzwolenie nie prosiły, czy wreszcie samych Rosjan. Mówię:

 

- Mnóstwo ich tutaj. Byłeś w Antalii?

- A weź, daj spokój. Wszędzie wkoło tylko ich słychać.

 

Mimo to stara się traktować ludzi jednostkowo, a nie jak jednolitą masę. Gdy spotkał na trasie Rosjanina (ja zresztą też, już kilkukrotnie) to nawet przeszedł z nim jakiś odcinek. Śmiał się tylko, że oni tutaj mają plecaki, jakby na miesiąc do tundry się wybierali. Potwierdzam, bo ci, których ja mijałem, też chyba nosili w plecakach katiusze.

 

Wymieniamy się kontaktami, życzymy sobie szczęścia i ruszamy dalej.

 

- Być może do zobaczenia w Polsce! - rzucam na odchodne.

Powrót do spisu

  1. pl
  2. en
  1. pl
  2. en

biuro@moonandstar.eu

+48 726 037 773

Wyprawy trekkingowe w Turcji

Moon and Star

ODWIEDŹ NAS:

2023 by Moon and Star 

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ta strona została stworzona za darmo w WebWave.
Ty też możesz stworzyć swoją darmową stronę www bez kodowania.