- Ibrahim przyjedzie dziś po mnie do Serpil, więc jak chcesz z nim pogadać to miałbyś okazję, tylko będziesz musiał trochę zwolnić tempo marszu. - śmieje się Rita.
Uznałem, że to dobra myśl, choć faktycznie z początku miałem lekkie obawy co do drastycznego spowolnienia, jako że moje tempo jest generalnie uznawane za dość szybkie. Okazało się jednak, że Rita szła całkiem sprawnie, a możliwość pogadania sobie z kimś w trasie była miłą odmianą od ciągłych rozmów z samym sobą.
W ten sposób mogłem się na przykład dowiedzieć, że jest fanką piłki ręcznej i kibicką Wisły Płock. I to taką prawdziwą, z krwi i kości. Kiedyś znajomi podczas wizyty w tym mieście zaprosili ją na mecz Wisły i... tak zaczęła się jej fascynacja samą dyscypliną oraz wspieranie Nafciarzy, na których meczach pojawia się od tego czasu podczas każdej wizyty w Płocku. Kolejna zapowiada się jesienią. Na poziomie reprezentacyjnym udzielała się już jako koordynatorka przedstawicieli przyjezdnych kibiców podczas mistrzostw świata lub Europy na Węgrzech. Z naszej utalentowanej generacji, niestety odchodzącej już na emeryturę, najbardziej lubiła Bieleckiego, Michała Jureckiego i Syprzaka.
Ubolewała, że na skutek kierunku polityki i pewnych decyzji swojego premiera, za którym oględnie mówiąc nie przepada, na poważną próbę została wystawiona wielowiekowa przyjaźń polsko-węgierska. Za to o samej przyjaźni gadało się już sympatycznie. Wspominam o swoich licznych spotkaniach z Węgrami na różnych imprezach okolicznościowych w Londynie, gdy jeszcze mieszkałem w Anglii. Oraz o wizycie w budapeszteńskim pubie Revolution 56 na prospekcie Bema, gdy na hasło, że jestem z Polski nie pozwolono mi zapłacić za 2 czy 3 pierwsze piwa.
Tak oto dotarliśmy do Serpil krótko przed 16. Z Ibrahimem umówiłem się, że kolejnego dnia dotarłszy do Eğirdir mam do niego zadzwonić, a kwatera znajdzie się bez problemu (Ibra posiada trzy stojące obok siebie pensjonaty). Tak też się stało. Rity już nie było, bo wczoraj rano wyjeżdżała do Antalii, skąd miała lot powrotny do Budapesztu. Swoją drogą też spędziła w Turcji kawał czasu, bo ponad miesiąc, częściowo podróżując ze znajomymi, częściowo sama.
A ja dziś, po pożywnym śniadaniu ruszyłem na widoczny z tarasu szczyt Sivri Tepe. Bo wiecie, co można ze sobą zrobić podczas dnia wolnego w trakcie wyprawy górskiej? Oczywiście, że wleźć na kolejną górę! Ale było absolutnie warto, gdyż widoki z tego prominentnego szczytu we wszystkich kierunkach miażdżą system bardziej niż Scyzoryki w lidze szczypiornistów!
- Czy ten człowiek nie ma przypadkiem na imię Ibrahim? - pytam.
- Tak, dokładnie tak. - odpowiada zaskoczona Rita.
Okazało się, że zupełnym zbiegiem okoliczności dziewczyna znalazła kwaterę u człowieka, którego numer telefonu dostałem jeszcze w biurze w Antalii od Hüseyina jako ewentualny użyteczny kontakt, gdy znajdę się właśnie w okolicy Eğirdir. Miałem zamiar skontaktować się z nim, gdy przyjdzie czas przeprawy przez to ogromne jezioro. Odbywa się ona z użyciem prywatnych przewoźników i właśnie Ibra jest osobą, która jest tu bardzo pomocna w koordynacji całego procesu. Rita pokazała mi jednak zdjęcia i filmik ze swojej kwatery w efektownie położonym na cyplu Eğirdir. Urocze miejsce, taras śniadaniowy na dachu z widokiem na jezioro, miasto oraz górujący nad nim szczyt Sivri Tepe (
Przedwczoraj po raz pierwszy podczas tej wyprawy nie szedłem sam. A było to tak...
Dotarłszy do maleńkiej wioski Erenler spostrzegłem w oddali dziewczynę z niewielkim plecakiem, która zawzięcie próbowała odbić od drogi w jakieś chaszcze, a raczej przebić się przez stos gałęzi i patyków ułożonych w tym miejscu. Zastanawiałem się, po jakiego grzyba ona się tam pcha? Przestałem się zastanawiać, gdy sam dotarłem w to miejsce i okazało się, że faktycznie zarówno telefon jak i znaki w terenie wskazują, iż właśnie w tym miejscu należy zejść z drogi. Sam więc po chwili ruszyłem w te gałęzie. Dziewczyna odwróciła się i lekko zdziwiona widokiem kogokolwiek spytała, czy to aby na pewno tu? Mówię, że według mojej aplikacji na to wygląda. Chwilę później musieliśmy jeszcze sforsować zamkniętą bramę i stanęliśmy sam na sam ze stokiem. Znalazłszy kolejny biało-czerwony znak na kamieniu wiedzieliśmy, że jesteśmy we właściwym miejscu. Przyszedł czas, żeby się zapoznać.
Okazało się, że Rita jest z Węgier. Mieszka w miejscowości położonej zaraz u stóp najwyższego "szczytu" w tym kraju. Od lat pracuje w sektorze finansowo-ubezpieczeniowym, dzięki czemu po angielsku mówi świetnie. Kilka razy zwracała uwagę na oznakowanie szlaku i fakt, że właśnie jest zakwaterowana w Eğirdir u gościa, który znakował wszystkie okoliczne trasy i jest ogólnie znaną osobą w całym regionie. Tu mi się zapaliła lampka.
biuro@moonandstar.eu
+48 726 037 773
Wyprawy trekkingowe w Turcji
Moon and Star
ODWIEDŹ NAS:
2023 by Moon and Star
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium