Z Omerem o polityce
(Turcja, wrzesień 2022)

Od sobotniej burzy, którą przetrwałem w domu Hasana, do wczorajszego poranka północno-wschodnia część Turcji znajdowała się w głębokim niżu, przez co marsz stanowił wątpliwą przyjemność. Dopiero wczoraj, koło południa, chmury zaczęły się podnosić (a ja obniżać, ale wychodzi na to samo), dzięki czemu rozpoczął się powolny proces schnięcia zarówno mój, jak i całej zawartości plecaka.

 

Właśnie wczoraj krótko przed południem zatrzymałem się przy przydrożnym kranie, gdy to samo uczyniła wesoła ekipa z Trabzonu, która zrobiła sobie pauzę na lunch. Jak zawsze w takich sytuacjach, Turcy chętnie zaprosili mnie na posiłek, a że wypadała akurat moja pora żywienia, przystałem na to z radością. Pyszny świeży chleb, cebula, pomidor, oliwki, chałwa i winogrona dla wędrowca utrzymującego się o suchym prowiancie i puszkach to po prostu delicje! Przy okazji Aziz (obok mnie) i Osman (w środku) nauczyli mnie kilku tureckich słówek. Niestety żadne z nich nie nadaje się do publikacji tutaj… Jak miał na imię trzeci kolega, w sumie nie wiem, bo kilkukrotnie nazywali go inaczej i za każdym razem okazywało się to być jakimś prześmiewczym zwrotem, wpisującym się w konwencję tego, czego mnie uczyli. Oczywiście Aziz dodał, że są świetnymi kumplami od lat, więc stąd pozwalają sobie na takie jajca.

 

Z kolei widoczny na ostatnim zdjęciu Omer towarzyszył mi w marszu przez jakiś czas i też okazał się być bardzo komunikatywnym i radosnym osobnikiem. Ponieważ pracował kiedyś w Paryżu, mówił troszkę po francusku. To akurat niewiele mi pomogło, ale rozumiał też na szczęście podstawowe zwroty angielskie. Tak sobie szliśmy i gadaliśmy o tym, o czym dało się pogadać. Pytam:

 

- President Erdoğan good?

- Good, good - odpowiada Omer.

Powrót do spisu

Tu drobna dygresja. Opinie Turków, których spotykałem póki co są dość podzielone. Młodzi ze Stambułu w obozie pod szczytem Kaçkar uważali, że Recep Tayyip Erdoğan to najgorsze zło tego świata, a przynajmniej ich kraju. Nieco starszy gość w tych samych górach też obarczał prezydenta winą za inflację oraz uśmiercenie turystyki w tym regionie, przez co sam przestał zarabiać jako kierowca busa. Hasan z kolei był gdzieś pośrodku. Świadom problemów ekonomicznych zwracał jednak uwagę na liczne inwestycje infrastrukturalne, które zostały poczynione za jego rządów.

 

Tymczasem Omer pyta mnie o to samo.

 

- Polonya president, who?

- Andrzej Duda - odpowiadam.

- Hmm, Andrei Duda, Andrei Duda... - Omer powtarza jeszcze kilkukrotnie w marszu nazwisko polskiego prezydenta drapiąc się po głowie, ale widać, że w żadnym meczecie mu nie dzwoni.

 

Po chwili siadamy na ławeczce w wiacie przystankowej, gdzie Omer za zgodą zaczyna gmyrać mi w telefonie. Jestem szczerze zaskoczony jego obyciem ze sprzętem elektronicznym, gdyż bez problemu hasa sobie po interfejsie w języku polskim, odnajduje opcję dzwonienia oraz wpisuje swoje dane do mojej książki telefonicznej. Po chwili jest już w galerii, gdzie dopytuje mnie o kolejne zdjęcia znajdujące się w niej. Wkrótce żegnamy się. On odbija w górę, do swojej wioski, a ja ruszam dalej nad morze, do Araklı.

  1. pl
  2. en
  1. pl
  2. en

biuro@moonandstar.eu

+48 726 037 773

Wyprawy trekkingowe w Turcji

Moon and Star

ODWIEDŹ NAS:

2023 by Moon and Star 

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ta strona została stworzona za darmo w WebWave.
Ty też możesz stworzyć swoją darmową stronę www bez kodowania.